"Natura" Sopockiego Teatru Tańca jest ciekawą
konfrontacją poezji i tańca, z korzyścią dla obojga. Widzowie nie
otrzymują bowiem interpretacji wierszy czy poematów ze szkolnego apelu, a
ich zmysłowy, pełen niepokoju nastrój.
fot. Łukasz Unterschuetz / trojmiasto.pl
Oprócz ciekawego ruchu scenicznego, "Natura" to
wiele udanych, asynchronicznych partii zbiorowych i zespołowego tańca.
|
fot. Łukasz Unterschuetz
Autorka koncepcji, scenariusza, reżyserii i
zarazem najlepsza tancerka "Natury" Joanna Czajkowska w ostatnich
miesiącach poczyniła znaczny postęp.
|
fot. Łukasz Unterschuetz
Najciekawszą scenę przedstawienia tańczą Kacper
Matuszewski (w środku) i Jacek Krawczyk (po prawej) w energicznym,
męskim duecie z tyczkami.
|
Intryguje już intro przedstawienia, gdy powoli, kocimi, "elektrycznymi" ruchami na scenę wchodzi Joanna Czajkowska, najlepsza tancerka spektaklu i zarazem jego reżyserka. Wkrótce pojawiają się też pozostali bohaterowie - wszyscy w fantazyjnych czarno-białych kostiumach (autorstwa duetu Julia Porańska i Beata Hadaś), sugerujących - podobnie jak ich taniec - nietypowe połączenie cech ludzkich i zwierzęcych. To stwory natury - dzikie, momentami nieokrzesane. Te dziwostwory, czy półstwory, jakby je pewnie określił Bolesław Leśmian, zainspirowane są właśnie postaciami z ballad i poematów autora "Dusiołka".
Po obiecującym początku szybko przychodzi rozczarowanie - pierwszy zbiorowy taniec jest bardzo nierówny, nerwowy, ciężki, chociaż siłą poematów Leśmiana jest przecież lekkość (problemy z nadążeniem za partnerami ma szczególnie Monika Grzelak, która jednak niemal w ostatniej chwili pojawiła się w obsadzie spektaklu, zastępując inną tancerkę). Udało się za to Czajkowskiej uchwycić inny bardzo ważny składnik Leśmianowskiej poezji - kreatywność i nieprzewidywalność, którą odnaleźć można w dobrej, zaskakującej choreografii. Z każdym kolejnym tańcem jest lepiej, chociaż niemal wszystkie fragmenty synchroniczne zdecydowanie wymagają dopracowania.
Oprócz Joanny Czajkowskiej, która w ostatnich miesiącach poczyniła spory postęp (poprawiła technikę, a jej taniec nabrał mocnego wyrazu scenicznego) wielkim atutem spektaklu jest świetna, transowa muzyka autorstwa Rafała Kowala (na co dzień aktora Teatru Miejskiego). Dzięki bardzo urozmaiconej melodyce, niemal medytacyjnym brzmieniom, kontrapunktowanym, wręcz dj-skim remiksem muzyki komputerowej, buduje ona wokół występu tancerzy prawdziwą aurę niezwykłości i tajemniczości. Udanym, efektownym dodatkiem są wizualizacje [OKO OTO], czyli Natalii Osuch i Dominika Rudasza.
Czajkowska znalazła wreszcie sposób, by wykorzystać energię sceniczną Kacpra Matuszewskiego, który podczas tańca z tyczkami, w duecie z Jackiem Krawczykiem, tworzy najciekawszą sceną przedstawienia. Żywiołowy Matuszewski i chirurgicznie precyzyjny Krawczyk dobrze się uzupełniają. Brakuje za to ekspozycji tancerek, szczególnie Katarzyny Antosiak.
"Natura" jest miłą dla oka i ucha baśnią sceniczną, atrakcyjniejszą na scenie niż w plenerze. To kolejny krok do wypracowania własnego stylu Sopockiego Teatru Tańca, który coraz częściej - przeważnie z bardzo dobrym skutkiem - występuje w powiększonym składzie. Plenerowa "Natura" przesiąknięta była częstą u Leśmiana atmosferą lasu i łąki, ale - paradoksalnie - to sceniczna "Natura" wydaje się bardziej naturalna. Lepiej brzmi i świetnie wygląda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz