wtorek, 28 lutego 2012

Efektowna "Natura" Sopockiego Teatru Tańca

"Natura" Sopockiego Teatru Tańca jest ciekawą konfrontacją poezji i tańca, z korzyścią dla obojga. Widzowie nie otrzymują bowiem interpretacji wierszy czy poematów ze szkolnego apelu, a ich zmysłowy, pełen niepokoju nastrój.


Oprócz ciekawego ruchu scenicznego, "Natura" to wiele udanych, asynchronicznych partii zbiorowych i zespołowego tańca.
fot. Łukasz Unterschuetz / trojmiasto.pl
Oprócz ciekawego ruchu scenicznego, "Natura" to wiele udanych, asynchronicznych partii zbiorowych i zespołowego tańca.
Autorka koncepcji, scenariusza, reżyserii i zarazem najlepsza tancerka "Natury" Joanna Czajkowska w ostatnich miesiącach poczyniła znaczny postęp.
fot. Łukasz Unterschuetz
Autorka koncepcji, scenariusza, reżyserii i zarazem najlepsza tancerka "Natury" Joanna Czajkowska w ostatnich miesiącach poczyniła znaczny postęp.
Najciekawszą scenę przedstawienia tańczą Kacper Matuszewski (w środku) i Jacek Krawczyk (po prawej) w energicznym, męskim duecie z tyczkami.
fot. Łukasz Unterschuetz
Najciekawszą scenę przedstawienia tańczą Kacper Matuszewski (w środku) i Jacek Krawczyk (po prawej) w energicznym, męskim duecie z tyczkami.
"Natura" nie posiada linearnej fabuły - to zastaw gęstych od emocji tanecznych zdarzeń. Wyrasta z ducha odrealnionych, fantastycznych poematów Bolesława Leśmiana, rozgrywających się gdzieś na pograniczu jawy i snu. Spektakl Sopockiego Teatru Tańca powstał po raz drugi. Pierwszy raz prezentowany był latem ubiegłego roku w plenerze. Wersja sceniczna, choć nieco dłuższa i przygotowana na mniejszą liczbą tancerzy (pięcioro zamiast ósemki) jest bardziej skondensowana.

Intryguje już intro przedstawienia, gdy powoli, kocimi, "elektrycznymi" ruchami na scenę wchodzi Joanna Czajkowska, najlepsza tancerka spektaklu i zarazem jego reżyserka. Wkrótce pojawiają się też pozostali bohaterowie - wszyscy w fantazyjnych czarno-białych kostiumach (autorstwa duetu Julia Porańska i Beata Hadaś), sugerujących - podobnie jak ich taniec - nietypowe połączenie cech ludzkich i zwierzęcych. To stwory natury - dzikie, momentami nieokrzesane. Te dziwostwory, czy półstwory, jakby je pewnie określił Bolesław Leśmian, zainspirowane są właśnie postaciami z ballad i poematów autora "Dusiołka".

Po obiecującym początku szybko przychodzi rozczarowanie - pierwszy zbiorowy taniec jest bardzo nierówny, nerwowy, ciężki, chociaż siłą poematów Leśmiana jest przecież lekkość (problemy z nadążeniem za partnerami ma szczególnie Monika Grzelak, która jednak niemal w ostatniej chwili pojawiła się w obsadzie spektaklu, zastępując inną tancerkę). Udało się za to Czajkowskiej uchwycić inny bardzo ważny składnik Leśmianowskiej poezji - kreatywność i nieprzewidywalność, którą odnaleźć można w dobrej, zaskakującej choreografii. Z każdym kolejnym tańcem jest lepiej, chociaż niemal wszystkie fragmenty synchroniczne zdecydowanie wymagają dopracowania.

Oprócz Joanny Czajkowskiej, która w ostatnich miesiącach poczyniła spory postęp (poprawiła technikę, a jej taniec nabrał mocnego wyrazu scenicznego) wielkim atutem spektaklu jest świetna, transowa muzyka autorstwa Rafała Kowala (na co dzień aktora Teatru Miejskiego). Dzięki bardzo urozmaiconej melodyce, niemal medytacyjnym brzmieniom, kontrapunktowanym, wręcz dj-skim remiksem muzyki komputerowej, buduje ona wokół występu tancerzy prawdziwą aurę niezwykłości i tajemniczości. Udanym, efektownym dodatkiem są wizualizacje [OKO OTO], czyli Natalii Osuch i Dominika Rudasza.

Czajkowska znalazła wreszcie sposób, by wykorzystać energię sceniczną Kacpra Matuszewskiego, który podczas tańca z tyczkami, w duecie z Jackiem Krawczykiem, tworzy najciekawszą sceną przedstawienia. Żywiołowy Matuszewski i chirurgicznie precyzyjny Krawczyk dobrze się uzupełniają. Brakuje za to ekspozycji tancerek, szczególnie Katarzyny Antosiak.

"Natura" jest miłą dla oka i ucha baśnią sceniczną, atrakcyjniejszą na scenie niż w plenerze. To kolejny krok do wypracowania własnego stylu Sopockiego Teatru Tańca, który coraz częściej - przeważnie z bardzo dobrym skutkiem - występuje w powiększonym składzie. Plenerowa "Natura" przesiąknięta była częstą u Leśmiana atmosferą lasu i łąki, ale - paradoksalnie - to sceniczna "Natura" wydaje się bardziej naturalna. Lepiej brzmi i świetnie wygląda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz